Geoblog.pl    dizzy    Podróże    INDONEZJA, CHINY, HONG KONG,: pazdz- listop. 2009 I&D    Kryształowa zatoka i nocna przeprawa łódką rybacką
Zwiń mapę
2009
11
lis

Kryształowa zatoka i nocna przeprawa łódką rybacką

 
Indonezja
Indonezja, Nusa Dua
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 39272 km
 
Okazuje sie, ze nie ma bezposredniego polaczenia z Padang Bai (Bali) na wyspe Lembongan.

Musimy plynac najpierw na Nusa Dua- wieksza wyspe.

O 12:45 odplywa statek. Miejscowi co chwila zadaja nam pytanie gdzie plyniemy, czy na Nusa Dua. Widac, ze sa zdziwieni. Ani jednego turysty na pokladzie statku.. hmm.. ciekawe.

Plyniemy godzine.

Rozmawiamy z miejscowymi. Pytamy gdzie mozna znalezc nocleg. Dogadujemy sie na 40tys. rupii, ze nas zabiora swoimi dwoma motocyklami kilka km na wschod. Wsiadamy na motorki- kazdy z nas ma swojego kierowce :)

Wyspa dzika: chatki pozbijane z drewna, krowy, cielaki, panie rozebrane bez biustonoszy, dziadek z tekturowym trojkotnym kapeluszem z wystrugana recznie laska z galezi, dzieci biegaja umorusane przy ulicy..

Po kilkunastu minutach jazdy docieramy do wioski, gdzie maja jakies zakwaterowania.

Hmm.. jakby to powiedziec.. nic nie wskazuje na to, zebysmy mieli gdzie spac.

Znajdujemy sympatycznego mieszkanca wioski, ktory mowi po angielsku- cala ok. 10-osobowa rodzina siedzi przed "domem", obiad gotuja nad ogniskiem, ogolne zainteresowanie.

Pytamy o Crystal Bay (krysztalowa zatoka), ktora widzielismy na ulotkach reklamujacych wyspe.

Mowi, ze moze nas tam zabrac z kolega na 2 motocyklach, ale tylko zabrac, bo nie ma noclegow. Na calej wyspie sa tylko 2 takie miejsca. Zostawiamy nasze bagaze u niego i jedziemy nad zatoke. Droga baardzo gorzysta, wije sie we wszystkie strony. Zdjecia z zatoki ponizej.

Nie czekamy na zachod slonca, bo skoro nie ma gdzie spac, to trzeba sie ewakuowac jeszcze dzis na Lembongan.

Panowie nas odwoza, siadamy w "porcie"- kilka malych lodek i myslimy co tu dalej zrobic. Transport publiczny odplywa o 7:30 rano..

Darek idzie wzdluz plazy popytac. Zaczyna sie juz sciemniac. Trudno, najwyzej bedziemy spac na plazy :)

Po kilkunastu minutach Darek wraca. Nagral transport- dzis juz ostatni chyba :) Malenka lodka plynie rybak z babcia i synem na Lembongan.

Pytal ile chca, na to rybak, ze 200tys rupii. Darek, ze 70tys. Na co babcia krzyczy po swojemu i bije syna wioslem, zeby sie nie targowal tylko bral bo sie rozmyslimy :)

Pakujemy sie z nimi na lodke i plyniemy. Mamy nadzieje, ze dobrze zrozumieli, bo w sumie znaja jakies 3 slowa po angielsku.

Ostatki zachodu slonca- piekne niebo. Starsza pani caly czas sie smieje i gada po swojemu- widac bardzo ja ta sytuacja rozbawila. Po okolo 20 minutach, kiedy juz jestesmy niedaleko wyspy, ale nadal na srodku morza- gasza silnik, mrok prawie calkowity, a my krazymy, jakby czegos szukali … Iza trzesie spodniami ze strachu, ze maja wobec nas jakies niecne zamiary :)
Nagle syn wysiada z lodki i... ma wody po kolana :) pytamy wiec, czy szukaja ryb, a pan starszy "hii..ha.. ha.. fish, fish, looking, looking, scooby doo :) :) Okazuje sie, ze musieli zgasic wczesniej silnik, a mlody ciagnie lodke do brzegu, bo nie dalo sie plynac inaczej- tak jest plytko.

Wysiadamy na Lembongan.

Na plazy maly chlopiec pali ognisko (jedyny punkt oswietlony na wyspie)- bez ogniska nic by nie bylo widac, jest tak ciemno.. Okazuje sie, ze nie tylko chlopiec oswietla wyspe ogniskiem. Obok ludzie nie maja w chatce swiatla, siedza przed nia i tez pala ognisko.

Gdzie my jestesmy? :) ..na koncu swiata?

Tata z synem deklaruja sie, ze zabiora nas do Puri Nusa, gdzie sa bungalowy do wynajecia.

Za kolejna ture transportu znow chca kase. Angielskiego nie znaja, ale w tej kwestii akurat wiedza co powiedziec :) dokladamy im 10tys rupii- chcieli 5x tyle.

Znow 2 motorki, panowie i my z bagazami.

Oczywiscie zabieraja nas do znajomego i czekaja na prowizje od niego. Bardzo tego nie lubimy tutaj, ze do ostatniej chcili probuja zarobic na turystach- na czym sie tylko da.

Darek oglada pokoj, ktory jest drogi (300tys.IRP) mowi, ze jeszcze zobaczy kilka innych. Ja sobie pije cole, czekam na niego, a nasi transportowcy nadal czekaja- chyba mysla, ze i tak wynajmiemy tutaj. Po 20 minutach im sie nudzi, zegnaja sie.

Darek przychodzi usmiechniety. Mowi, ze ladnie, wzdluz wybrzeza sa noclegi i kafejki.

Instalujemy sie w jednym z bungalowow: mamy dach ze slomy, drewniane drzwi zamykane na rygiel i drewniane okiennice :) troszke straszno, ze jakis nieproszony gosc nas odwiedzi- boiorac pod uwage ilosc zwierzatek w tutejszych ogrodach :)

Miasteczko spi juz od 22giej. Niestety nie zdazamy z kolacja. Kuchnie o 22giej juz zamkniete, jedynie mozna napic sie drinka.

Probujemy znalezc mini market- mozna o tym pomarzyc. Za to po drodze spotykamy ogrooomne kraby i ze strachu wlosy nam staja deba... Skutecznie nas to odstrasza przed dalszymi nocnymi poszukiwaniami.

Napoj kupujemy u nas w recepcji. Tyle musi nam dzis wystarczyc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dizzy

Iza i Darek
zwiedzili 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 165 wpisów165 31 komentarzy31 1286 zdjęć1286 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
01.05.2013 - 03.05.2013