Geoblog.pl    dizzy    Podróże    INDONEZJA, CHINY, HONG KONG,: pazdz- listop. 2009 I&D    Wulkan i deszcz tropikalny
Zwiń mapę
2009
01
lis

Wulkan i deszcz tropikalny

 
Indonezja
Indonezja, Ubud
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 38942 km
 
Nasz plan jest taki: wypozyczyc motorek, zaciagnac jezyka od miejscowych co warto w okolicy zwiedzic oraz wraz z nimi ustalic trase zwiedzania i poznym popoludniem wyjechac z Ubud do oddalonej o 40km ......
Z pomoca przyszlo nam co najmniej 4 balijczykow a poniewaz kazdy chcial dodac cos od siebie nasza lista "koniecznie zobacz" zaczela liczyc kilkanascie pozycji.
Wyjezdzamy z miasteczka zatrzymujac sie po drodze kilka razy w sklepikach z tutejszymi artystycznymi wyrobami z drewna itp. Iza jest tak podekscytowana, ¿e chce zamawiaæ cargo do polski statkiem. Niewiele myslac jedziemy do najblizszej firmy zajmujacej sie transportem morskim i dowiadujemy sie o ceny. Cen paczki o pojemnosci 1m3 do Warszawy to koszt ok 350$. Calkiem nie malo. Pomyslimy ;)
Smigamy dalej. Po drodze trafiamy na slynne Indonezyjskie "tarasy ryzowe" - widok: rewelacja.

W naszym planie na poczatek chcemy zobaczyc "holy water"- swieta wode. Kilka razy podczas naszych podrozy mialismy w planach roznego rodzaju wodospady. Z tych czy innych przyczyn nigdy nam sie to nie udalo. Cieszylismy sie wiec, ze tym razem zobaczymy wodospad. Coz, widocznie taka karma... nie udalo sie i tym razem :) "Holy Water" okazalo sie zrodlami, ktore wyplytwaja spokojnie z pod ziemi i wierni wchodza do wody i obmywaja sobie pod nimi glowy. Kolo wodospadu to te zrodelka nawet nie lezaly :)
Nic to, obejrzelismy bardzo ladna swiatynie, mnostwo "gastronomicznych" darow od wiernych i szybciutko dalej w droge bo plan napiety. Po okolo 2 godzinach jazdy motorem docieramy do wulkanu Batur wraz z jeziorem... u podnoza. Wulkan jest wciaz czynny a ostatnia erupcja miala miejsce w 1994 roku. Ponoc najladniejszy widok jest gdy wraz z przewodnikiem wespnie sie na szczyt od ok. 3 rano i z tamtad oglada wschod slonca. Coz, byc moze. Ogladalismy kilka zdjec widok zdecydowanie nas nie powalil a pospac o 3 rano lubimy wiec zadowalamy sie widokiem z dystansu :)
W powrotnej drodze nasze plany ulegly zmiana... W kilka minut pojawily sie ciemne chmury i zaczal lac tropikalny deszcz. Sciana deszczu, temperatura momentalnie spadla o kilkanascie stopni (jakby nie patrzec bylismy w gorach), a dalsza jazda o chocby kilka metrow byla zupelnie nie mozliwa. Zatrzymujemy sie u mechanika samochodowego. Choc zna po angielsku zaledwie kilka slow bardzo stara sie nam pomoc.
Oczywiscie pyta mnie i Ize czy jestesmy malzenstwem (od tego pytania zaczyna sie niemal kazda nasza rozmowa z mieszkancami Indonezji). Krotka odpowiedz "nie" nie wchodzi w gre poniewaz bardzo smuci ona kazdego balijczyka. Oznacza ona, iz nie bedzie juz nic dalej, grzecznie wiec jest odpowiedziec "jescze nie" co tez czynimy.
Konczy sie na godzinnym ogladaniu na laptopie w warsztacie samochodowym filmu z tradycyjnym balijskim tancem... uroczo ;)

Po ponad godzinnym postoju z powodu deszczu ruszamy aby kilkaset metrow dalej znow tonac w strugach wody. Tym razem schronienie znajdujemy w lokalnym "sklepiku", ktory stanowi jedynie przeciekajacy blaszany dach. Wzbudzamy swoja obecnoscia niemale zamieszanie bo po kilku chwilach zaczynaja sie schodzic coraz to nowe osoby zeby na nas popatrzec :) Tutaj jednak mamy jeszcze mniej szczescia bo bywalcy spozywczaka nie znaja po angielsku ani jednego slowa. Gdy po kilku postojach docieramy w koncu do poczatku naszej wycieczki jest juz tak pozno, ze od razu wyruszamy do Candidasa kolejnego miejsca naszego noclegu.
Naszym przewoznikiem jest przemily chlopak, ktory opowiada nam o swoim marzeniu o pracy w hotelu, o systemie edukacji (szkola jest calkowicie platna od pierwszej klasy podstawowki) itp. To naprawde nie spotykane w Europie wiec zupelnie zaskakuja nas Balijczycy, ktorzy chetnie opowiadaja kazdemu o wszystkich detalach swojego zycia. Ach..., i dowiadujemy sie jeszcze kogo uwazaja za najmniej milych turystow..... otoz Francuzow. Ponoc sa oni wiecznie z czegos niezadowoleni, maja o wszystko pretensje oraz czesto jako wyraz swojego niezadowolenia uzywaja podniesionego glosu, co dla Balijczykow jest zupelnie nie zrozumiale.

Miejscowosc Candidasa okazuje sie bardzo cichym i sennym miejscem. Pierwsze hotel jaki sprawdzamy zaskakuje nas kompletenie. W recepcji spi bezzebna babcia, ktora widzac mnie zaczyna biegac i budzi kolejne osoby (jest godz 21 !) wreszcie odnajdujemy wlasciwa z wielka latarka. Nagle z niewielkiego drzewka centralnie na wprost wejscia do "hotelu" rozlega sie glosny skrzekot. Babcia bierze jakas mise wspina sie na drzewko i zaczyna karmic gigantycznego nietoperza. Nietoperz ma rozpietosc skrzydel na oko z pol metra. Pan z latarka chyba sie polapal, ze nie jest to dla nas zbyt dobra reklama hotelu i probuje mnie odciagnac od przerazajacego widoku. Z grzecznosci ide zobaczyc pokoj w bungalowach i juz nawet zupelnie nie zaskakuje mnie wielka jaszczurka na scianie pokoju, ktora po zapaleniu swiatla czmycha do lazienki. Pan proponuje obejrzenie lazienki ale grzecznie odmawiam :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Nietoperek
Nietoperek - 2009-11-03 16:32
Hotel z tresowanym nietoperzem to bardzo ciekawa odmiana, ja bym skorzystał :P
 
 
dizzy

Iza i Darek
zwiedzili 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 165 wpisów165 31 komentarzy31 1286 zdjęć1286 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
01.05.2013 - 03.05.2013