Jak już wcześniej pisałam, mieszkam na 14 piętrze biurowca. Właścicielem budynku jest Szymon- Chińczyk, którego jesteśmy klientami (szyjemy część ubrań w jego fabryce). Ja zajmuje się ich projektowaniem oraz projektowaniem aplikacji i nadruków.
Szymon świetnie mówi po polsku, gdyż bywa w Pl często. Żona z córką mieszkają w Kanadzie, więc podróżuje pomiędzy trzema kontynentami- tydzień tu, tydzień tam..
Śniadania jem w domu, zakupy robię w Careffour: jajka, tuńczyk, ulubiony ser oraz pomidorki koktajlowe- czyli udaje się znaleźć europejskie jedzenie.
W biurze mamy 3 osoby, które odpowiadają za kontakt z fabrykami.
Nie ma nic gorszego, aniżeli dawanie im wyboru- trzeba pokazać palcem, np. który guzik jest lepszy, choćby oba były takie same- nauczeni są wykonywać polecenia, sami raczej nie myślą, nie sugerują ze swojej strony rozwiązań.
Wśród nich Sandy- energiczna młoda osóbka, która po kilku dniach daje mi małą maskotkę- pieska, który po naciśnięciu mówi "I love you" :) na zdjęciu w czerwonej kurtce.
Jako, że nasi pracownicy mają bardzo słaby angielski, mamy panią PU- przesympatyczną starszą Chinkę (także na zdjęciu :)), która mieszkała w Polsce i Rosji przez kilka lat i zna polski całkiem dobrze.
O 13:00 lunch codziennie w budynku obok- pyszny, choć usłyszałam, że do kuchni lepiej nie zaglądać, bo wygląd jej niezbyt estetyczny i już nie zjem tego, co mi podano :) Moje ulubione danie to bakłażany w sosie na ostro- pyszności!
Kolacje na mieście, często połączone ze spotkaniem z Patrickiem, o którym mowa w kolejnym wpisie.
Jako, że Chiny w późniejszym czasie niejednokrotnie stają się moją destynacją, to, o czym każdy wiedzieć powinien: ogólnie trzeba uważać, gdyż różnie bywa z czystością przygotowywanego jedzenia.