Po wylądowaniu na Pu Dong czeka mnie jeszcze ponad godzinne oczekiwanie w kolejce na zarejestrowanie się w ChRL.
Na lotnisku ma czekać na mnie pan Artur- szef, który jest już tutaj ponad tydzień.
Wychodzę.. Już tu charakterystyczny zapach Azji.
Pierwsze, co rzuca sie w oczy, to mnóstwo chińczyków z kartonami z nazwiskiem pasażerów, na których czekają.
Wsiadamy w taxi. Podróż trwa ponad godzinę.
Pierwszy look na miasto: mnóstwo klombów, przystrzyżonej zieleni wzdłuż autostrady przez te wszystkie kilometry, samochody dostawcze jak u nas za czasów komunizmu, wszyscy pędzą trąbiąc na siebie- osobliwe.
Mieszkam w dość sympatycznej dzielnicy, jak się okazuje później- jednej z tych lepszych, na 14-tym piętrze w biurowcu. W mieszkaniu zimno- jakieś 13 stopni- podobno starają sie nie używać klimatyzacji, bo bardzo drogo, a ogrzewania nie ma.
Na tym samym piętrze biuro, w którym będę pracować.
Wieczorem kolacja nieopodal domu, restauracja wydaje się być dość obskurna, ale zapachy całkiem, całkiem i podobno sprawdzona. Jak się okazuje jedzenie dobre, a chińskie piwo delikatne.
Kolejne dni upływają na pracy, a wieczorami poznawaniu serca tętniącego życiem, najbardziej kosmopolitycznego miasta Chin.