Patricka poznałam zaraz na początku. Znał go wcześniej mój szef ze spotkaniach mniejszości polskiej w w Sh.
To Patryk pokazał nam Shanghai nie turystyczny. Wynajmował mieszkanie we francuskiej dzielnicy od półtora miesiąca oraz uczył się chińskiego.
Historia jego jest b. ciekawa:
Rodzeństwo mieszka we Francji, mama w Warszawie. Pradziadek był Chińczykiem, do Polski przypłynął statkiem, gdzie poznał prababcię Patricka-Polkę.
Patrick też mieszkał w W-wie. Po śmierci ojca postanowił wyjechać do Chin w celu poszukiwania swoich korzeni. Znał prowincję, gdzie spodziewał się znaleźć grobowiec rodzinny, ale ponieważ na tak ogromne państwo jak Chiny, jest tylko ok. 600 nazwisk, było to dla niego b. trudne zadanie.
Zaangażowała się w to chińska telewizja, która przez 3 tygodnie pomagała mu w poszukiwaniach. Upamiętnili to filmem, który udało mi się obejrzeć. Znalazł grobowiec oraz stryjka, który wyciągnął listy, jakie dziadek Patryka pisał do niego z Warszawy- po chińsku :)
Na filmie pokazana jest też chińska rodzina Patricka, która zorganizowała kolację i piją "campei"- czyli do dna. Przy czym gość (Patrick) zobowiązany jest pić rzeczywiście do dna- kto ma słabą głowę niech się strzeże :)
Patrick do dziś mieszka w Shanghaiu. Obecnie ma dwójkę dzieci.