Ayutthaya, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnegi i Przyrodniczego UNESCO, przez ponad 400 lat była stolicą Tajów.
Założona została w 1350r., należała swego czasu do największych miast Azji.
Tajowie pod wodzą królów Ayutthayi podbili nawet potężny Angkor (w dzisiejszej Kambodży). W XVII w. miasto to liczyło milion mieszkańców, tj. 2x tyle, co ówczesny Londyn. Kupcy przybywający tutaj z Chin, Japonii, Anglii, Holandii i Francji zarzekali się, że jest to najpiękniejsze miasto, jakie widzieli..
Nam w wieku XXI przyszło zobaczyć ruiny tego pięknego niegdyś miasta.
Podróż do Ayutthayi zajmuje nam 2 godziny, 80km, pociągiem, który praktycznie co ławka się zatrzymuje. Zajechaliśmy późnym wieczorem.
Pod nosem hotel, całkiem sympatyczny, jednak Darek stwierdza, że jeszcze poszukamy.
Zajmuje nam to.. kolejne 2 godziny. Błądzimy z ciężkimi plecakami.po mieście, które już praktycznie śpi..
Nie ma tu wieczornego życia- otwarte sklepy Seven Eleven i tyle. Spotykamy parę, która podpowiada nam, w którą stronę się udać. Znajdujemy wreszcie przyzwoity hotel o nazwie takiej jak miasto.
Rano śniadanie wliczone w cenę hotelu i plany wypożyczenia roweru, które troszkę nam się zmieniają po tym, jak spotykamy b. sympatycznego Taja, który zaoferował się, że pokaże nam kilka miejsc, poświęci 3 godziny i na koniec zawiezie na dworzec autobusowy.
Troszkę się potargowaliśmy, jak na tajskie zwyczaje przystało i za przyzwoitą stawkę ruszamy klimatyzowanym samochodem z jego żoną oglądać zabytki Ayutthayi.
Słońce przygrzewa bardzo mocno, udało nam się uciec od deszczu :)
Ruiny pałaców z czerwonej cegły, monastyczne świątynie, pagody, posągi Buddy porozrzucane są po całym mieście. My na szczęście nie musimy zastanawiać się co wybrać- mamy ustaloną trasę przez mieszkankę. która przed każdym przystankiem pokazuje nam pocztówkę ze zdjęciem miejsca, do którego właśnie się udajemy :)
To tutaj jest głowa Buddy spowita korzeniami banianu..