Geoblog.pl    dizzy    Podróże    AUSTRALIA, SINGAPUR: luty, marzec 2014    Blue Mountains
Zwiń mapę
2014
22
lut

Blue Mountains

 
Australia
Australia, Katoomba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19561 km
 
Dziś zaplanowaliśmy, że dojedziemy do dość znanego miejsca: Blue Mountains. Biegając w podmiejskim dworcu i szukając właściwego pociągu słyszę że ktoś mówi po polsku. Odruchowo szukam osoby i... okazuje się że tą osobą jest mój znajomy z klubu motocyklowego z rodzinnej Częstochowy. Niewiele myśląc ruszam w pościg ;) Zdziwienie jest po obu stronach. Polaków tu się praktycznie nie słyszy wcale, a spotkać znajomego to już na prawdę coś! Znajomy właśnie był w Nowej Zelandii i rozpoczyna podbój Australii. Śmieszne spotkanie na końcu świata :)
Po niedługiej podróży docieramy do sennego miasteczka Katoomba, a stamtąd autobusem do Blue Mountains. Jest ładnie ale nie jakoś porywająco. Wrażenia dodatkowo psuje dopasowanie miejsca do zwiedzania dla turystów do bólu. Wszystkie ścieżki są wybetonowane, wszędzie barierki itp. Co ciekawe, w tym turystycznie bardzo drogim kraju, najliczniej spotykamy turystow z Singapuru i z Chin. Trochę jest też Niemców. Praktycznie wcale nie ma Polaków i nie ma też obecnych ostatnio w większości kurortów Rosjan i Japończyków.
Całe to zwiedzanie zabiera nam niecałą godzinę i już śmigamy z powrotem do Sydney. W pociągu zagaduje nas nauczycielka, która twierdzi że ją przyciągnęły do nas dobre fluidy. Z miłej pogawędki wynika że zwiedzila Polskę, była w Częstochowie i jest zachwycona Krakowem. Mamy nieodparte wrażenie, że osoby które spotykamy mają bardzo dobre zdanie o Polakach i ich lubią. Co za miła odmiana! Pani tak się z nami zagaduje, ze przejeżdża swoją stację :)
Po powrocie kręcimy się w Chinatown gdzie życie tej dzielnicy na prawdę tętni życiem. Zaraz potem trafiamy do Darling Harbour i przypadkowo okazuje się że własnie trwa festiwal zakochanych. Jest oglądnie pod gruszą starych filmów o miłości, promocja kultury greckiej i oczywiście fajerwerki. Najfajniej jednak w samym porcie, gdzie zakochani na wielkiej ścianie kredą piszą o swoich uczuciach i sympatiach... słodko.
Tuż obok wynajmują maleńkie łódeczki z kwiatami lub latarenką na rufie i te podświetlone leniwie krążą po zatoce. Wygląda to jak z rasowego filmu o miłości: bajka!
Pozytywne emocje udzielają się i nam i aż szkoda, że już jutro nad ranem mamy wylot do Melbourne.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dizzy

Iza i Darek
zwiedzili 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 165 wpisów165 31 komentarzy31 1286 zdjęć1286 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
01.05.2013 - 03.05.2013