W Ubud Iza czuje się najlepiej, dlatego ostatnie chwile w Indonezji spędzamy tutaj.
Wieczorem jazz z wokalem, drineczek, innym razem kiedy włóczymy się, spotykamy naszego kolegę Ali :)
Zaprasza nas do klubu i zaczyna sie pogawędka z jego znajomymi: towarzystwo z całego świata.
m. in. Australijczyk, który jeśli rusza się ze swojej pięknej ojczyzny, to tylko z mamą- tak właśnie trafił na Bali. Nie chce mu się nawet zwiedzać wyspy. Siedzi w Ubud od miesiąca i korzysta z uroków kulturalnej stolicy Bali :)
Niemiec, który od 3 lat pracuje w Londynie i planuje wyjazd do Australii. Wziął 3 miesiące urlopu: Indonezja + wizyty w agencjach pracy w Australii.
W Ubud planujemy kupić coś, co nie da nam zapomnieć o tej pięknej podróży.
Iza próbuje coś znaleźć na ulicy z przeróżnymi cackami robionymi przez rzemieślników, która ciągnie się kilkanaście km.
Jednak musielibyśmy zamawiać cargo- rzeczy, które nam się podobają nie spakujemy do walizki. Jednak cargo to minimum 1m sześcienny- nad zagospodarowanie takiej powierzchni trzeba chwilę pomysleć :)
Decydujemy się na powrót do Ubud i zakupy w miejscowych sklepikach, tudzież targu.
Latawiec w formie statku, mały koń na biegunach pomalowany na biało i ozłocony farbą, słoń drewniany, konik morski, kilka drobiazgów dla rodziny i znajomych.
Niestety wracamy osobno- z przyczyn, o których piszemy powyżej :(
Ale cóż, spotkamy się w Krakowie :)