Diabelnie drogie hotele jak na tak małe miasto! I oczywiście- noclegów null.
To przecież w naszym stylu:) znów szukamy i szukamy.. wreszcie trafiamy do dość ładnego hoteliku, gdzie bardzo miły recepcjonista z bardzo słabym angielskim, widząc moją minkę, próbuje nam pomóc. Oczywiście nie może zaoferować noclegu, mówi, że w ten weekend jest otwarcie sezonu SPA. Godzina 23cia, a on dzwoni do hoteli i raz po raz odkłada słuchawkę. Po chwili zadowolony mówi, że dzwoni do największego z nich, że oni na pewno mają nocleg. Odkłada sluchawkę.. i to teraz on ma taką minkę jak ja :)
Myśli, myśli.. aż w końcu mówi, że ma jeden pokój, ale "reconstruction" Prowadzi nas do niego i pokazuje, że klosz jest zdjęty w łazience. Na to my, że nie ma problemu, targujemy się auczeni tajskim zwyczajem i nocleg jest :)
Daje nam lampkę, żeby sobie ją włączyć w łazience, tyle, że światło działa, tylko klosz jest zdjęty.
Pyszne śniadanie z widokiem na góry i piękne hotele. Mnóstwo Rosjan tu przyjeżdża się relaksować- księgi z wpisami dla gości, a w nich 90% rosyjskich.
Warto było przyjechać, bo takich pałacy hotelowych nie widzieliśmy ani na Majorce, ani na Ibizie.