Geoblog.pl    dizzy    Podróże    MALEZJA, TAJLANDIA: sierpień 2008 I&D    Khao San Road - mix barw, zapachów, dżwięków...
Zwiń mapę
2008
06
lip

Khao San Road - mix barw, zapachów, dżwięków...

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9438 km
 
Późnym wieczorem przylatujemy na lotnisko w Bangkoku w Tajlandii.

Z ciekawostek wyszperanych w necie: pełna nazwa Bangkoku w języku tajskim brzmi: กรุงเทพมหานคร อมรรัตนโกสินทร์ มหินทรายุธยามหาดิลก ภพนพรัตน์ ราชธานีบุรีรมย์ อุดมราชนิเวศน์ มหาสถาน อมรพิมาน อวตารสถิต สักกะทัตติยะ วิษณุกรรมประสิทธิ์
co w prostym tłumaczeniu oznacza:

Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu :) Nazwa ta jest w Księdze Rekordów Guinessa.

Miasto nie wygląda zbyt kosmopolitycznie ani "anielsko" i odbiega od naszych wyobrażeń o miejscu często nazywanym "oknem Azji". Początkowo trzymając się ściśle według rad zawartych w przewodnikach udajemy się na ulicę Khao San gdzie ponoć można łatwo zaplanować dalszą część podróży.

Tajlandia, jako jedyny kraj Azji Południowo-wschodniej, nigdy nie była skolonizowana. Nie przeżyła ani wojny domowej, ani konfliktów rasowych. Jest to niezwykłe osiągnięcie z uwagi na położenie kraju w bardzo niespokojnym regionie. Znalazło to także odbicie w nazwie państwa: Parathei Tai, co znaczy: kraj ludzi wolnych.

Wieczorem pobyt na ulicy Khao San Road w Bagkoku to istne szaleństwo.
Pomimo iż jest to centrum 8 milionowego miasta (blisko 15 milionów mieszkańców w obszarze Bangkoku) oraz stolicy kraju panuje tu klimat rodem z bazarów. Mnóstwo sprzedawców, turystów, jedzenia ulicznego. Zewsząd dudni głośna muzyka-kluby to drewniane krzesełka na ulicy, plastikowe wiaderka w garści+ słomki: tak wyglądają drinki!, dzwonki rowerów, skuterów nawoływania naganiaczy...
Wszystko to potęguje wysoka temperatura, wilgotne powietrze które długo utrzymuje mieszanke zapachów z ulicznych budek z jedzeniem.
Pomimo, że byliśmy już w Tajlandii pierwsze wrażenie było piorunujące. Nie dziwi mnie zatem, że osoby podróżujące po Azji w pierwszym spotkaniu z Tajlandią w Bangkoku szybko szukają innego miejsca.
Sporo naciągaczy i nieuczciwych kierowców Tuk-tuków.

Dla nie zorientowanych Tuk-tuk to taki lokalny dość tani środek transportu. Jest to najczęściej przerobiony z motocykla zadaszony, trójkołowy pojazd. Nie posiada drzwi a mknie ulicami z zawrotną prędkością. Przejazd tuk-tukiem jest nieco tańszy niż taksówką i dostarcza dość sporych emocji :)
Nazwa tuk-tuk wzięła się z dość hałaśliwej pracy silnika i charakterystycznego odgłosu.
Ciekawostką jest to iż niemal w każdym regionie kraju tuk-tuk wygląda nieco inaczej (śledząc naszą podróż możecie zobaczyć na zdjęciach kilka rodzajów)

Chcąc uciec od zgiełku Khao San łapiemy tuk-tuk i każemy się zabrać do innej dzielnicy miasta znanej znanej z "czerwonych latarni" nocnego bazaru i klubów. Zamiast tego kierowca tuk-tuka zabiera nas do nocnego klubu ze striptizem, który z pewnością płaci mu za tego rodzaju "pomyłki". Iza wpada w lekką panikę gdyż lokal ten jest w dość wątpliwym miejscu :)

Po krótkiej kłótni z kierowcą znów wywozi nas nie tam gdzie chcieliśmy. Docieramy na miejsce pieszo...
Krótki spacer bazarem i miejscem, które miało być "rzekomo" azjatycką odpowiedzią na Times Square. Oczywiście nie ma w tym nic prawdziwego.
Opuszczają nas resztki sił i śmigamy do hotelu.

Następnego dnia pomimo deszczowej pogody zaliczamy kilka świątyń (w samym tylko Bangkoku jest ich aż 400!), odwiedzamy kilka agencji podróży i niestety rozaczarowujemy się co do ceny przelotów do Laosu i Kambodży.
Tradycyjnie już kierowca tuk-tuka zamiast zabrać nas we wskazane miejsce (świątynia) wiezie nas do jubilera, a później do krawca, który chce mi uszyć garnitur "od Armaniego" :)
Pomimo trudności, jednak udaje nam się co nieco pozwiedzać, poznać miedzy innymi tajskiego nauczyciela który w jednej ze świątyń opowiada nam o Tajlandii oraz pokazuje jak modlić się do buddy.

Pomimo, że w planach mieliśmy nieco dłuższy pobyt w Bangkoku, uciekamy stąd szybko pociągiem w kierunku północnym do miejscowości Ayutthaya.






 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
minos
minos - 2008-10-01 11:44
..brak jednej litery w nazwie Bangoku:) znam tajski:)))))) kto się tak pomylił?
 
lukas
lukas - 2013-03-07 23:32
Otoz jedna niescislosc, zeby nie powiedziec bzura. Tuk tuki nie sa tansze od taksowek, sa sporo drozsze bo ok 20-30% na tej samej trasie. i nie sa to przerobione motocykle,tylko takie wlasnie specyficzne pojazy.Ni to motocykl, ni to samochod
 
dizzy
dizzy - 2013-08-13 01:00
Kolego Lukas,
Komentujesz podróż, która odbyła się w 2008 roku. Byliśmy w tym roku również i wierz mi Tajlandia za te 5 lat OGROMNIE się zmieniła... (również w kwestii cen).
Podczas naszej podróży poruszaliśmy się praktycznie każdym środkiem lokomocji i tuk tuki wówczas były najtańsze. Teraz bardziej je traktują jako atrakcję turystyczną, jest ich 100 razy mniej, a więc i ceny wzrosły...
To tyle na temat "bzdur"
 
 
dizzy

Iza i Darek
zwiedzili 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 165 wpisów165 31 komentarzy31 1286 zdjęć1286 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
01.05.2013 - 03.05.2013