Z żalem opuszczamy Boracay. Szybką łodzią, o zadziwiająco wysokim standardzie jak na tutejsze warunki, płyniemy na dość odległą wyspę Bohol.
Jest nieco mniej urodziwa, ma niedużą bazę noclegową, oraz słabszą plażę. Naszym głównym celem są jednak dostępne na niej ciekawe miejsca do zobaczenia: rezerwat wyraków, czekoladowe wzgórza, rzeka Loboc. Wyspa jest też dobrą bazą wypadową na inne mniejsze wysepki. Trafiamy na fajną grupę Polaków z Poznania z klubu nurkowego. Opowiadają nam o swojej pasji i tym co jest pod wodą. Znajdujemy też miejsce w bardzo pięknym hoteliku w stylu kolonialnym z widokiem na morze.
Okazuje się, że to wyspa takich samych psiaków- wszystkie prawie identyczne. Jeden z nich szczególnie sobie nas upodobał. Chciał się bawić i chodził za nami krok w krok. Iza nazwała go Krówką.
Wzdłuż plaży kilkanaście knajpeczek, a od późnego popołudnia do północy panie masują na plaży- ot tak po prostu kładziesz się na ręczniku i relaks.