Tego słowami opisać się nie da...
My, Polacy, nie mamy odpowiedniego słowa w słowniku na te hektolitry wody, ścianę deszczu, która nawiedza wyspę.
Leje cały dzień i noc- z taką siłą, że nie sposób wyjść choćby na metr spod dachu. Wody po kolana, na wyspie wszędzie rwąca woda tworzy sobie koryta. Po ulewie część restauracji jest tak zalanych, że stoły pływają po sali... Skutki ulewy Filipińczycy usuwają jeszcze przez klika dni, a sama woda spływa do morza przez kilkanaście godzin.