Fang, ktora jest naszym dostawca jest tak mila, ze prosi swojego kierowce, aby zawiozl mnie na lotnisko. Umawia mnie z nim na 7ma wieczorem, a poniewaz pan nie mowi po angielsku, daje mi kartke z jego imieniem, a jemu z moim. Podczas podrozy probujemy ze soba rozmawiac- jednak mimo wszystko sie da :)
Samolot mam dopiero przed polnoca. Przed odprawa, kiedy stoje w kolejce zaczepia mnie Amerykanin, bardzo sympatyczny gadula. Opowiada o sobie. Od 7 lat mieszka w Shanghaiu, jest dj'em, dzieki czemu zwiedzil wiele miejsc na swiecie i instruktorem jogi. Leci do Indii, aby ukonczyc miesieczny kurs jogi w Asramie. Wybral Indie, bo tutaj dzienny koszt to zaledwie 4 dolary, wystarczy tylko sprzatac. Dla porownania w Massatussets, skad pochodzi, tydzien kosztuje 300$.
Kiedy dowiaduje sie, gdzie planuje spedzic wakacje, nasza rozmowa sprowadza sie do ksiazki "Eat, pray, love" Elisabeth Gilbert. Jack smieje sie, ze on jedzie sie modlic do Indii (pray), a ja kochac (love) do Indonezji :)