Do Nara zaprowadził nas mój sen. W sierpniu śniło mi się, że jesteśmy z Darkiem w podróży: w parku na zielonej, krótko przystrzyżonej trawie leżały na pleckach małe jelonki- takie jak w bajkach, z małymi porożami i uśmiechały się do siebie pokazując ząbki.
Tego samego dnia wieczorem złapałam magazyn Voyage wychodząc z domu. Sączymy drinki w Piwnicy pod baranami i otwieram pierwszą przypadkową stronę: NARA "Oświecenie dla chudzielców" i dalej, że biega tam stado niesfornych jelonków! :)
Rzeczywiście, jeleni jest mnóstwo, podobno ok. 1200stu, a trawa wyjedzona, że hej.
Odwiedzamy małą świątynię Kofuku-ji Hokuen datowaną na 1210r. położoną na planie okręgu. Na środku stoi budda, w wokół niego inne bóstwa z brązu. Przy wejściu panowie wypisują życzenia w notesie. Jestem tak zachwycona, że wychodzę z własnym.
Docieramy do okazałej 5-piętrowej pagody z ciemnego drewna oraz innej świątyni. Dalej spacer do parku-tutaj znów feeria jesiennych kolorów. Dochodzimy do ogromnej drewnianej bramy, a dakej naszym oczom ukazuje się najwyższy drewniany budynek świata: świątynia Todai-ji. Piękna! Pierwotny jej rozmiar był o 1/3 większy.
Jeszcze większe wrażenie ogarnia mnie wewnątrz. Widzieliśmy wiele miejsc kultu religijnego w Azji, ale jeszcze nigdy nie poczułam tak ogromnej siły religii buddyjskiej. Na środku, na wprost wejścia siedzi The Daibutsu (Great Buddha) tzw. "Cosmic Buddha" o wysokości 16m z 437 ton z brązu i 130kg złota. Jego dłonie mówią: "nie bój się" i "nie lękaj się".
Z Narą żegnamy się ze świątyni Nigatsu-do położonej na szczycie, oglądając zachód słońca.