Podróż z wyspy Ko Samui do Bangkoku mile nas zaskakuje. Lotnisko na Ko Samui to nie kolejny "moloch", ale orientalny parterowy budynek z poczekalnią z milutkimi kanapami pełnymi kolorowych poduch. Gra chilloutowa cicha muzyka oraz unosi się zapach kadzidełek... słodko. Na czekających podróżnych przyjeżdżają nieduże karawaniki i jadąc w rządku podjeżdżają pod sam samolot. Okazuje się on dość rzadką wersją z odkrytymi śmigłami (a nie w turbinie). Dość zabawnie to wygląda, a po przylocie do Bangkoku okazuje się, że błyskawicznie przemieszcza się po lotnisku i lawiruje pomiędzy innymi samolotami. Efekt: blisko 50 minut przed planowanym przylotem...
Troszkę się tego obawialiśmy bo na przesiadkę na kolejny lot i odprawę mieliśmy tylko godzinę. Nawet pisaliśmy w tej sprawie nieco wcześniej do Tajskich linii lotniczych czy często miewają opóźnienia na tej trasie :)