Przy szerokiej ulicy ogromna galeria handlowa Isetan w imponującym budynku, przypominającym londyński Selfridges.
My wybieramy małą, klikupiętrową, gdzie jest m.in. Kolejny sklep z gadżetami jak np. Silikonowe gumki- sznurówki, czy album ze zdjęciami z życia miniatur.
Na wyższym piętrze sklep steam punkowy z ubraniami i dodatkami. Sprzedawczyni wygląda jak wyjęta z bajek Tima Burtona. Zaraz obok dla kontrastu sprzedawczynie lolitko- laleczki całe w pastelach, ubrane w podkolanka, rozkloszowane sukienki, w kucykach i kokardach. Klientki tych przybutków wyglądają identycznie. Jedna z nich to pani po 50-tce :) trzeba mieć swój styl ;)
Kolejny sklep z elektroniką- tym razem Bic Camera (można go też znaleźć przy Shibuja i Roppongi). Darek nie odpuszcza, więc co zrobić ;)
Zmęczeni, szukamy przystani. Irlandzki pub z dobrym, ciemnym piwem guinness jest do tego świetny. Kilka białych twarzy i jedna japońska. Okazuje się, że starszy pan tutaj bez przyczyny nie siedzi. Rozmawia z parą Australijczyków, przekazując im tipsy o okolicy. Później zagaduje nas. Łatwo dajemy się w tą rozmowę wciągnąć. Jego angielski wynika z tego, że mieszkał m.in. w Nowym Jorku, Jakarcie i Manili. Ricky jest muzykiem- śpiewa w okolicznych klubach jazzowych.
Chodzimy z nim po okolicy i idziemy na sushi. Degustacja japońskiej kuchni w pełni: 2 sake- białe i czerwone nie smakuje nam. Jest mdłe i prawie bez smaku.
Później chrupiąca, galaretowata meduza i inne stworzenia morskie, nie wszystko nam smakuje z tych eksperymentów. Rollsy za to, znane w Polsce jako "maki", jedzone w teamie po 2 sztuki: jedne z ogórkiem, drugie z surowym tuńczykiem, maczane w sosie sojowym ze świeżym imbiem i wasabi, to dream team, team idealny.
Mówimy mu jak bardzo jesteśmy zachwyceni uprzejmością Japończyków.
Twierdzi, że przecież Azjaci są ogólnie uprzejmi. Najbardziej utożsamia Japończyków z Singapurczykami, którzy są im najbliżsi zachowaniem i kulturą.
Rozmawiamy też o maskach tak często tu noszonych. Niechętnie o tym mówi, gdyż jest ich przeciwnikiem. Twierdzi, że młodzi je zakładają dla mody, aby zakryć twarz. Poza tym jest jesień i łatwo się przeziębić, a maska przed tym chroni. Zupełnie inną teorię wysnuł autor książki " Geek in Japan", kturą kupiliśmy tutaj, w "Tower Records" przy Shibuja. Jeśli ktoś jest zainteresowany różnorodnością kultury japońskiej i szuka odpowiedzi ma wiele pytań, warto się w ten tytuł zaopatrzyć.
Rcky opowiadał nam o czasach swojej młodości, kiedy brał kredyt na 65m2 dom. Firma, w której pracował kredytowała mu nieruchomość, nie bank. Z jednej strony to dobre rozwiązanie, ale wiąże pracownika z pracodawcą na wiele lat.
Rozmawiamy też o tym, jak znaleźć dobrą restaurację. Należy rozchylić tzw. "noren", wiszący w drzwiach i oddzielający świat posiłków od zewnętrznego. Szukamy restauracji pełnej gości. Inny, nasz chiński znajomy powiedział też, że na większości stolików powinno być jedzenie. Wtedy wiadomo, że goście nie czekają bez końca i kuchnia nadąża z przygotowywaniem potraw.
Po uczcie i krótkim spacerze Ricky odprowadza nas aż do samych bramek metra, upewniając się, że trafimy do hotelu, "bo przecież tokijskie metro jest tak skomplikowane"- mówi.